Dlaczego Kraina Emi DeCO?
Nazwa powstała bardzo spontanicznie.
EMI - Rodzina i znajomi domyślili się pewnie, że nazwa zawiera skrót od imienia mojej córki.
Tak się jakoś przyjęło, że do Emilki zwracam się Emi :)
To ona i raczej różne nasze potrzeby zainspirowały mnie do stworzenia czegoś od serca specjalnie dla mojego dziecka. W pierwszej kolejności moją misją były ozdobne, drewniane kuferki.
DeCO- skrót od dekoracji. Na blogu będą przewijać się tematy dotyczące wystroju wnętrz. Branża wnętrzarska i meblowa przewija się w moim życiu zawodowym od 2002 r. Ostatnie dwa lata całkowicie poświęcam się wychowaniu dziecka. Staram się jednak być na bieżąco w tematach dekoratorskich.
W zeszłym roku coś mnie natchnęło i postanowiłam ukierunkować się na styl ozdabiania metodą decoupage. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale dlaczego by nie spróbować czegoś zupełnie nowego.
Kraina- bo to taki mój mały, inspirujący świat.
Jak się zaczęło?
Kto ma dzieci ten wie, że z czasem powiększa się kolekcja zabawek. Klocki, puzzle, pluszaki i inne duperele. Naszym dziewczynkom przybywa spineczek, gumeczek, koralików. Czy pokój jest duży czy też mały zawsze wydaje się wszystkiego za dużo. Najlepszym rozwiązaniem są pudełka.
Ze względu na to , że Emilka jest alergikiem, a roztocza i grzyby to jej wróg dbam o to, by większość rzeczy była posegregowana w plastikowych i drewnianych pojemnikach. Najlepiej zamykanych z tzw. deklem :)
Skoro postanowiłam sama coś zrobić do pokoju naszych dziewczynek trzeba było brać się do roboty.
Przez internet zamówiłam pudełeczka i kuferki w stanie surowym i w różnych wielkościach.
Musiałam dodatkowo kupić potrzebne mi materiały: pędzle syntetyczne, serwetki, farby akrylowe, kleje, podkłady, lakiery (koniecznie bezzapachowe, bo maluję w mieszkaniu).
Dlaczego decoupage?
Dla tych co nie orientują się w temacie wyjaśniam, że decoupage to technika zdobienia.
Zdobić można drewno, szkło, metal lub ceramikę za pomocą papierowych serwetek lub papieru ryżowego.
Najważniejsze żeby wzór pokryć w odpowiedniej kolejności kilkoma warstwami podkładu, kleju i lakieru tak, aby motyw wtopił się w całość i wyglądał jak namalowany.
Myślałam, że ta technika będzie łatwiejsza do opanowania. Uczyłam się oglądając filmy instruktażowe ( http://www.inspirello.pl/ ). Niestety były łzy i zniszczone materiały.
Musiałam nabrać wprawy i wyczucia, aby nakładając preparat nie zdzierać pędzlem serwetki. Kto z Was to robił ten wie, że wszystko trzeba robić szybko i sprawnie.
Oj kosztowało mnie to sporo nerwów.
Nawet mój mąż się za głowę łapał i narzekał na spory bajzel w salonie. Czasem jak mnie coś naszło robiłam kilka pudełek jednocześnie. Skrzynki i preparaty stawiałam na parapecie, na stole, a nawet na meblach. Na czas malowania wszystko trzymałam gdzieś wysoko, bo gdyby nasze ciekawskie dziecko dopadło się do moich gadżetów byłby niezły huragan w pokoju.
Zastanawiałam się po co to robię? Przecież nie muszę... Pewnie lepiej byłoby w tym czasie poczytać książkę.
Wyszło tak, że się nie poddałam. Dobrze, że jestem choć trochę uparta. Późnymi wieczorami, gdy moje dziecko słodko już chrapało do poduszki cierpliwie ćwiczyłam.
Z czasem wychodziło mi coraz lepiej. Szperałam w internecie szukając dodatkowych porad.
Dlaczego motyw się marszczy? Przecież zmarszczki są niedopuszczalne! Co źle robię? Czy mam dobre preparaty? Który klej wydajniejszy? O co chodzi z pastą do spękań? Pytań było sporo. W sumie w dalszym ciągu są , bo nadal się uczę i powoli poznaję nowe kleje, transfery, spraye, farby.
Część z moich znajomych już wie, że lubię zdobić nowocześnie. Zaglądając na strony dotyczące decoupage można trafić na pięknie wykończone drewniane pudełeczka. Moim zdaniem spękania i poprzecierane ścianki kuferków troszkę postarzają prace. Dlatego ja nie używam preparatów do spękań i papieru ściernego. Lubię gładki, prosty i schludny styl.
Przez ostatni rok udało mi się sprawić przyjemność nie tylko naszym dzieciom. Zrobiłam dość sporo kuferków i innych dekoracji, które cieszą nie tylko mnie. Zdobienie sprawia mi dużo frajdy, a radocha jest jeszcze większa, gdy mogę nimi kogoś obdarować... A to na urodziny... A to na Komunię... W zeszłe Święta wykorzystałam swoje magiczne ręce i wyczarowałam troszkę własnoręcznie zrobionych upominków, ale to już temat na inny dzień...
Poniżej kilka zdjęć moich pierwszych prac. Szału może nie było na początku, ale trening czyni mistrza :)
Wybaczcie proszę jakość zdjęć - robiąc je nie myślałam ,że będę musiała je kiedyś publicznie wykorzystać.
Ma Pani ciekawe pomysły
OdpowiedzUsuń