środa, 22 lutego 2017

Skąd wzięło się Emi DeCO?

Kochani minął już rok odkąd zaczęłam robić pierwsze kroki z decoupage... W tym czasie wymyśliłam sobie Krainę Emi DeCO...


Dlaczego Kraina Emi DeCO?

Nazwa powstała bardzo spontanicznie. 
EMI - Rodzina i znajomi domyślili się pewnie, że nazwa zawiera skrót od imienia mojej córki.
Tak się jakoś przyjęło, że do Emilki zwracam się Emi :) 
To ona i raczej różne nasze potrzeby zainspirowały mnie do stworzenia czegoś od serca specjalnie dla mojego dziecka.  W pierwszej kolejności moją misją były ozdobne, drewniane kuferki. 

DeCO- skrót od dekoracji. Na blogu będą przewijać się tematy dotyczące wystroju wnętrz. Branża wnętrzarska i meblowa przewija się w moim życiu zawodowym od 2002 r. Ostatnie dwa lata całkowicie poświęcam się wychowaniu dziecka. Staram się jednak być na bieżąco w tematach dekoratorskich.
W zeszłym roku coś mnie natchnęło i postanowiłam ukierunkować się na styl ozdabiania metodą decoupage. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale dlaczego by nie spróbować czegoś zupełnie nowego. 

Kraina- bo to taki mój mały, inspirujący świat.


Jak się zaczęło?

Kto ma dzieci ten wie, że z czasem powiększa się kolekcja zabawek. Klocki, puzzle, pluszaki i inne duperele.  Naszym dziewczynkom przybywa spineczek, gumeczek, koralików.  Czy pokój jest duży czy też mały zawsze wydaje się wszystkiego za dużo.  Najlepszym rozwiązaniem są pudełka. 
Ze względu na to , że Emilka jest alergikiem, a roztocza i grzyby to jej wróg dbam o to, by większość rzeczy była posegregowana w plastikowych i drewnianych pojemnikach. Najlepiej zamykanych z tzw. deklem :)
Skoro postanowiłam sama coś zrobić do pokoju naszych dziewczynek trzeba było brać się do roboty. 



Przez internet zamówiłam pudełeczka i kuferki w stanie surowym i w różnych wielkościach.
Musiałam dodatkowo kupić  potrzebne mi materiały: pędzle syntetyczne, serwetki, farby akrylowe, kleje, podkłady, lakiery (koniecznie bezzapachowe, bo maluję w mieszkaniu). 



Dlaczego decoupage?

Dla tych co nie orientują się w temacie wyjaśniam, że decoupage to technika zdobienia. 
Zdobić można drewno, szkło, metal lub ceramikę za pomocą papierowych serwetek lub papieru ryżowego.  
Najważniejsze żeby wzór pokryć w odpowiedniej kolejności kilkoma warstwami podkładu, kleju i lakieru tak, aby motyw wtopił się w całość i wyglądał jak namalowany. 



Myślałam, że ta technika będzie łatwiejsza do opanowania. Uczyłam się oglądając filmy instruktażowe ( http://www.inspirello.pl/ ).  Niestety były łzy i zniszczone materiały. 
Musiałam nabrać wprawy i wyczucia, aby nakładając preparat nie zdzierać pędzlem serwetki. Kto z Was to robił ten wie, że wszystko trzeba robić szybko i sprawnie.   
Oj kosztowało mnie to sporo nerwów. 
Nawet mój mąż się za głowę łapał i narzekał na spory bajzel w salonie. Czasem jak mnie coś naszło robiłam kilka pudełek jednocześnie. Skrzynki i preparaty stawiałam na parapecie, na stole, a nawet na meblach. Na czas malowania wszystko trzymałam gdzieś wysoko, bo gdyby nasze ciekawskie dziecko dopadło się do moich gadżetów byłby niezły huragan w pokoju. 
Zastanawiałam się po co to robię? Przecież nie muszę... Pewnie lepiej byłoby w tym czasie poczytać książkę. 
Wyszło tak, że się nie poddałam. Dobrze, że jestem choć trochę uparta.  Późnymi wieczorami, gdy moje dziecko słodko już chrapało do poduszki cierpliwie ćwiczyłam.

Z czasem wychodziło mi coraz lepiej. Szperałam w internecie szukając dodatkowych porad. 
Dlaczego motyw się marszczy? Przecież zmarszczki są niedopuszczalne! Co źle robię? Czy mam dobre preparaty? Który klej wydajniejszy? O co chodzi z pastą do spękań? Pytań było sporo. W sumie w dalszym ciągu są , bo nadal się uczę i powoli poznaję nowe kleje, transfery, spraye, farby.

Część z moich znajomych już wie, że lubię zdobić nowocześnie. Zaglądając na strony dotyczące decoupage można trafić na pięknie wykończone drewniane  pudełeczka. Moim zdaniem spękania i poprzecierane ścianki kuferków troszkę postarzają prace. Dlatego ja nie używam preparatów do spękań i papieru ściernego. Lubię gładki, prosty i schludny styl. 

Przez ostatni rok udało mi się sprawić przyjemność nie tylko naszym dzieciom. Zrobiłam dość sporo kuferków i innych dekoracji, które cieszą nie tylko mnie. Zdobienie sprawia mi dużo frajdy, a radocha jest jeszcze większa, gdy mogę nimi kogoś obdarować... A to na urodziny... A to na Komunię... W zeszłe Święta wykorzystałam swoje magiczne ręce i wyczarowałam troszkę własnoręcznie zrobionych upominków, ale to już temat na inny dzień...

Poniżej kilka zdjęć moich pierwszych prac. Szału może nie było na początku, ale trening czyni mistrza :)

Wybaczcie proszę jakość zdjęć  - robiąc je nie myślałam ,że będę musiała je kiedyś publicznie wykorzystać. 












1 komentarz: